Leżę w łóżku. Mój mąż Niall jeszcze słodko śpi. Nie chciałam go budzić, ponieważ od dłuższego czasu mamy ciężkie dni. Nie tylko w pracy, ale też w domu. Chcąc zrobić mu niespodziankę wyszłam cichutko z sypialni i powędrowałam do kuchni, aby zrobić nam śniadanie. Usmażyłam kilka naleśników i posmarowałam je czekoladą. Do tego nalałam nam do szklane soku malinowego i wróciłam do sypialni z tacą na której było pyszne śniadanie.
Kiedy weszłam do pokoju Niall już nie spał. Delikatnie się do niego uśmiechnęłam po czym on odwzajemnił uśmiech. Usiadłam obok niego na łóżku.
-Smacznego kochanie.-powiedziałam szczęśliwa.
-[T.I] proszę. Skończ z tym, żyj tak jak dawniej. Zapomnij o wszystkim. Zrób to dla mnie. Pogódź się z tym- powiedział lekko się uśmiechając.
-Niall ja nie potrafię! Czy Ty tego nie rozumiesz!? Doskonale wiesz ,że nie zapomnę, więc po co mi to powtarzasz od kilku miesięcy!? Proszę nie rób mi tego.- powiedziałam pełna smutku, żalu i nienawiści.
-Przepraszam, że to się wgl stało, ale ja nie mogłem nic zrobić. Wybacz mi.
-To nie Twoja wina. To ja przepraszam.. Pójdę się przebrać, a Ty skończ śniadanie. Chcę Cię zabrać na spacer.-powiedziałam już bardziej szczęśliwa i dałam mu całusa w czoło.
Wyszłam z łóżka i skierowałam się w stronę łazienki. Wzięłam prysznic, z włosów zrobiłam kłosa i ubrałam się w to. Kiedy wyszłam z łazienki zobaczyłam ,że Niall się już ubrał, ale nie ruszył śniadanie.
-Dlaczego nie zjadłeś naleśników?
-Doskonale wiesz. Wybacz. Może już pójdziemy?
-Jasne nic się nie stało, chodź.- po tych słowach lekko się uśmiechnęłam.
Było bardzo wcześnie, więc nikogo nie spotkaliśmy. Szliśmy uśmiechnięci i wciąż się wygłupialiśmy. Już długo nie czułam się tak cudownie przy nim. On nigdy nie był, nie jest i nie będzie mi obojętny.
-Wiem, że mi tego nie wybaczysz, ale muszę Cię uświadomić.
-Niall, ale o co ci chodzi.?- zapytałam zdziwiona.
-Berek!- krzyknął i zaczął biec z ponurą miną. Ja stałam ja słup. Zauważyłam, że wbiega na jezdnie, a w jego kierunku pędzi rozpędzony samochód.
-Niall błagam stój!- krzyczałam i szybko zaczęłam biec w jego kierunku. Niestety... Gdy samochód miał go już potrącić mój mąż rozpłynął się w powietrzu. Po raz kolejny przypomniał mi o tym jak kilka miesięcy temu potrącił go samochód. Nie potrafię się pogodzić z jego śmiercią. To dla mnie zbyt bolesne i trudne. Tyle chwil spędziliśmy razem. Chcieliśmy żyć długo i szczęśliwie. Wciąż czuję jego zapach. Gdziekolwiek jestem myślę o nim.
Czy to wszystko musiało się tak skończyć? Dlaczego Bóg zabrał mi akurat najcenniejszą rzecz mojego życia? Czy to jest wgl sprawiedliwe, żeby w tak młodym wieku zasnąć na wieki? Mój ukochany wciąż próbował mnie przywrócić to wcześniejszego stanu, ale ja bez niego nie istnieję. Razem z nim umarła część mnie. Ja już dalej tak nie potrafię. Nie daję rady. Nie mam już sił na to wszystko.
Zaczęłam się rozglądać po ulicy. W moją stronę jechała ogromna ciężarówka. Nie myśląc wbiegłam na jezdnie. Przez ostatnie sekundy życia widziałam tylko smutną twarz blondyna, która mówiła nie rób tego.
Po chwili poczułam ostry ból. To był już koniec. Umarłam. W końcu zrobiłam to na co czekałam tak długo.
Nie żałuję swojego czynu, gdyż znowu jestem przy moim mężu i teraz możemy żyć razem wiecznie.
____________________________________________________
Osobiście uważam, że ten imagin mi nie wyszedł :(
Ogólnie mam ostatnio kiepskie dni i bardziej się zdołowałam tą historią.
Ale jest jedna rzecz dzięki ,której wstałam z łóżka szczęśliwa :)
A mianowicie śniło mi się ,że jestem z Niallerem w jakimś mieście i miło spędziliśmy czas na spacerze. Takie sny mogę mieć codziennie *.*
Ps.Inspirowałam się imaginem z innego bloga.